niedziela, 11 października 2009

ostatnia niedziela

dzisiaj o północy ten blog przestanie istnieć (jest jeszcze trochę czasu by Pjp zapisał go na dyskietce).

pierwszy powód jest prozaiczny- moja nowa rodzinna sytuacja każe mi oszczędzać czas.

powód drugi jest oczywiście bardziej emo - nie widzę już sensu w wychylaniu się ze swoimi wywodami, bo ci którzy nie rysują i nie wydają, wiedzą lepiej co zrobić by poprawić sytuację polskiego komiksu. tak więc liczę, że sami sobie dobrze z tym poradzą. ja natomiast zajmę się bardziej przyziemnymi sprawami - po prostu będę nadal rysował.

chciałem podziękować wszystkim obserwatorom tego bloga, bo dla Was był pisany.

ostatni mój wpis miał być relacją z MFK. ale jestem rozłożony na łopatki przez chorobę. chciałem więc tylko powiedzieć Piotrowi Kasińskiemu, Adamowi Radoniowi i reszcie ekipy - to była zajebista impreza, po której nie mogę jeszcze teraz wrócić do rzeczywistości.

papa

sobota, 19 września 2009

Łauma w sieci


ruszył blog poświęcony "Łaumie". w pip atrakcji i sensacji, mega wypas z marmoladą. zapraszam. KLIK.

środa, 26 sierpnia 2009

van hamme by się zesrał, a tego nie wymyslił.










pękł Śledź. nasze wspólne urodziny zawsze bywają wesołe. w tym roku przebiliśmy samych siebie.

było srogo. rajd taksówką z prędkością warp po śpiącym olsztynie, pan w kajdankach, enigmatyczne schody pod sklepem, delirka, ktoś zapomniał 100, 000 zł i zostawił je na belce pod sufitem (tak - nowych. tak - prawdziwych), do dziś jak zginam mały palec u prawej dłoni to mnie boli...

ja się w trakcie imprezy nawróciłem. tylko na moment. było to pod drzwiami gabinetu lekarskiego. tak nad ranem prawie już.

były dwie ofiary śmiertelne. całe szczęście w zwierzętach. a to nie było takie do końca oczywiste wcale. że w zwierzętach...

niedziela, 26 lipca 2009

edward sharpe & the magnetic zeros

jeżeli Oni przyjadą na piknik mrągowo, to ja tam bedę, choćby grała przed Nimi - doda elektroda.

środa, 22 lipca 2009

rozwiązanie konkursu, ryby, pieprzony piknik w mrągowie i skończony drugi rozdział



smutno mi, boże! - dla mnie na zachodzie

rozlałeś tęczę blasków promienistą:

przede mną gasisz w lazurowej wodzie

gwiadę ognistą...

choć mi tak niebo ty złocisz i morze

smutno mi, boże!

*nie jadę do mrągowa. pieprzę mrągowo. co to za country, kiedy występuje kasia kowalska, maryla rodowicz, blue cafe i (fuck) joanna liszowska, a całośc leci na polsacie. no i jest mi smutno trochę, że taka dupa z tego pikniku. zostanę w domu i posłucham sobie Alabamy.

*czas najwyższy poinformować, kto wygrał w konkursie na ciąg dalszy Łaumy. tararararararararararararararara - Kasia Jach. wersja Kasi zostanie opublikowana, kiedy uporam się z blogiem okolicznościowym - znaczy się: blogiem Łaumy. bo taki się robi. mnustwo atrakcji i akcji. z Kasią skontaktuję się jutro przed południem, bo choć teraz pora niby wczesna - to ja już umęczon. urlopy są wyczerpujące. ponieważ:

*skończyłem rozdział drugi Łaumy i siedzę nad trzecim - ostatnim. do końca lipca planuję finisz ostateczny. a po drodze kolejne odcinki komiksowego kursu rysowania komiksów na komiksomanii i pisma komputerowe. dużo roboty, a już trzeba chodzić do biblioteki i urabiać na etacie. może za kilka lat ludzie w naszym kraju, którzy zapierdalają po godzinach do 3 w nocy, będą w stanie nie pracować w sklepach, agencjach reklamowych, salonach meblowych, kwiaciarniach, bibliotekach... do tego czasu trzeba zacisnąć zęby i robić swoje. rysować komiksy.

*no i na rybki od jakiegos czasu chadzam z chopakami. na razie złowiłem jedną. nie opublikuję foty bo połamiecie sobie żebra ze śmiechu. wstajemy o 5 rano, rozkładamy się nad jeziorem, robimy po 4 piwa, jemy konserwę i na pół godziny przed powrotem rzucamy do wody kawałek żyłki z robakiem. przednia zabawa. teraz planujemy polowania z wiatrówką na wiewiórki w pobliskim lesie. oczywiscie żadna wiewiórka nie zginie, bo jej nie znajdziemy. ale nie ma to jak browar w lesie.

*jako żem już w domu i chyba nie uda mi się już nigdzie uciec - zabiorę się za skanowanie komiksu, który powstał wspólnymi siłami na BFK. no i to będzie hit.

*dzisiaj w letniej szkole country:

Alabama z kawałkiem Old Flame

czwartek, 16 lipca 2009

siódme poty nad Łaumą, kurs rysowania komiksów i kolejny wyjazd


*urlop trwa. raz mnie nie ma, raz jestem. jeżeli jestem to siedzę nad Łaumą. mój dedlajn to koniec lipca. na razie realny. mamy już zwyciężcę konkursu na ciąg dalszy komiksu. z dziką rozkoszą powiedziałbym już dzisiaj kto wygrał, ale to się mija z celem- bo jutro wyjeżdżam i nic nie dam rady załatwić w związku z nagrodą. wrócę w środę - ogłoszę zwycięzcę i skontaktuję się z nim w sprawie występu na kartach komiksu. przy okazji proszę o niesugerowanie się używaną przeze mnie formą męską, kiedy mówię o osobie, która wygrała.

*ruszyła komiksomania.pl - serwis wirtualnej polski. i ja tam się postanowiłem poudzielać. udzielam się prowadząc komiksowy kurs rysowania komiksów. zapraszam.

*jak już pisałem - mam wyjazd. tak... ja też będę za Wami tęsknić. będę grilować, pić piwo, chodzić na koncerty i zasypiać o 5 nad ranem, ale duszą będę tutaj - w internecie. z Wami. w ciasnych krawatach, sukienkach, w ciasnych boksach, ciasnych firm, w ciasnych miastach.

*dzisiaj w "letniej szkole country"

lekcja trzecia: Kenny Rogers z piosenką Ruby, Don't Take Your Love To Town

niedziela, 28 czerwca 2009

BFK - Bardzo Fajny Konwent

jeżeli ktoś myślał nad wyjazdem na tegoroczny BFK, ale koniec końców się nie wybrał, pragnę powiedzieć - zrobiliście najgorszą rzecz jaką mógł zrobić komiksiarz w tym kraju. daliście się nabrać, że najlepsze imprezy to MFK i WSK. tymczasem ktoś tu musi zacząć wyciągać dalekosiężne wnioski i wyjąć rękę z nocnika, bo jeżeli taka sytuacja się utrzyma, to za rok nikt nie będzie już czekał na wiosnę i jesień, tylko na czerwiec i gdańsk. ja już w sumie w kalendarzu na przyszły rok zakreśliłem koniec czerwca.

jak powienien wyglądać konwent komiksowy:
-od dworca 4 minuty (MFK może tym się pochwalić).
-od starówki z knajpami i dziesiątkami pizzeri i kebabów - 300 metrów.
-od winkla z uroczym wodospadem, gdzie pod gołym niebem, o każdej porze dnia i nocy, można smakować regionalne piwa - 20 metrów.
-4 sale obok siebie. 2 do warsztatów, spotkań, wykładów, jedna na autografy i jedna na giełdę. wszystko pod reką. bez ganiania i błądzenia.
-warsztaty prowadzone przez wyjadaczy i rzeźników jak Trust czy Gawronkiewicz, ale również przez nas - pikusiów. dla każdego coś miłego.
-równoczesne zajęcia dla dzieciaków (dzieci wcale nie przeszkadzają. nie trzeba ich upychać na ten następny dzień, kiedy starzy alkoholicy już rozjeżdżają się do domów).
-0 zł za wejście.
-masa gratisów. w tym komiksy i porządne foldery - taki np. o zeszłorocznej edycji imprezy - full kolor, full komiks.
-zagraniczni goście pokroju Davida Lloyda i Guya Delisle.
-karty zniżkowe do kilku knajp i restauracji na starówce.
-rozdawane notesy z czystymi kartkami dla rysowników pracoholików, którzy chcą rysować wszędzie i zawsze.
-zero dezorientacji i szukania kogoś kto wskaże nam drogę, czy podpowie: co, gdzie i jak. bo te osoby same podchodzą i pytają: czy można w czymś pomóc?
-wernisaż wystawy komiksowej z sushi i nalewką śliwkową.
-mega obiad z karkówką w sosie myśliwskim, pasztetem z dzika, kluskami regionalnymi, wędlinami wiejskimi, sałatkami, owocami, warzywami, ciastami, zupką grzybową, wiejskim smalcem z ogórkami kiszonymi, kiełbaskami, salcesonem i tym wszystkim niewymienialnym co uginało stoły, a nie było tylko dla WYBRANYCH, ale dla każdego rysownika, scenarzysty, publicysty czy wydawcy w tym kraju, który tylko raczył odwiedzić konwencik. (nikt nie uciekał pokryjomu z gośćmi zagranicznymi na bankiety. każdy poczuł się przez chwilę jak twórca V jak Vendetta czy Phenian).
-tyle biletów na piwa ile dałeś radę wypić podczas nocnej imrezy (bardzo łatwo wymienialne na wódkę z martini).
-bitwa komiksowa gdzie każdy uczestnik, nawet ten który odpadł w pierwszych 3 minutach, dostał torbę nagród.
-potańcówa przy house of pain i kriss kross.
-wodospad na kaca.

bardziej osobiste doznania:
-niezapomniany nocleg w 10 osobowym pokoju w hosteu. można było pomysleć, że to wcale nie chrapanie chłopaków, a po prostu traktor, który stoi na środku pokoju z odpalonym silnikiem.
-poznałem w końcu osobiście Olgę Wróbel i Unkę. dwa skrajne charaktery - dwie prawdziwe kumpele komiksowe.
-duet Ystad i TeO, którzy potrafią rozpieprzyć w drobny mak, każdy objaw twojej depresji. chłopaki powinni prowadzić wesela, albo leczyć śmiechem dzieciaki w szpitalach. do rany przyłóż.
-stara gwardia starych dziadów : Timof, pjp, Mateusz Skutnik, Szymon Holcman, Pstrąg, Wojtek Stefaniec, Kingpin, Daniel Chmielewski, Asu, Zuzia, Arcz, Jaszczu, Sztybor, Janusz Wyrzykowski. była też Paulina Christa - z którą chłopaki zapomnieli mnie przedstawić, a ja nie miałem tyle odwagi, żeby samemu zagadać. co nie przeszkodziło w tańcach i swawolach w irish pubie. 
- kolejny wspólny komiks "po jednym kadrze, po pijaku". tym razem mniej penisów. trochę mniej. niewiele mniej ale jednak mniej. o kilka mniej. niedługo zeskanuję i dzieło pójdzie w świat.
-paczka komiksów od Kingpina. moje pierwsze w życiu gratisy, nie autorskie, na taką skalę. poczułem przez chwilę bananowy smak życia "zawodowych recenzentów". z tą różnicą, że ja nie zostałem poproszony o recenzję. taki wesoły prezent na te chujowe, deszczowe dni. dzięki:) ale i tak napiszę coś o tych komiksach.
-playlista Timofa na pobudkę. bo nic tak nie budzi jak stary, dobry, poczciwy grunge.
-chyba naprawdę udał mi sie warsztat komiksowy - ludzie zadawali pytania i dyskutowali. nie było czegoś takiego jak milcząca sala i żenua prowadzącego.
-zdobyłem wraz z Januszem Wyrzykowskim 2 miejsce w Bitwach Komiksowych. fart początkujacego. wygrał kiler - Jaszczu.
-prezentacja chłopaków (ledwo ciepłych, bo w niedzielę z rana) o nowym magazynie komiksowym KARTON. zapowiada się dobra rzecz. magazyn ze stałymi seriami w stylistyce cartoon.


szkoda:
-szkoda, że kilka wydawnict olało konwent. była KG, Timof i cisi wspólnicy, Mroja Press, JPF, Post, ofkors - Hanami. ale reszty nie widziałem. a może byli tyko nie widziałem? szkoda, bo dali dupy na imprezie, na której za rok trzeba będzie srogo się starać, żeby wyłuskać choć jeden stolik. wiem, że wiele wydawnict wsparło imprezę sponsorując to i owo. ale moim zdaniem można było zrobić coś jeszcze.  np. przyjechać osobiście jak wyżej wymienieni i przynajmniej porozmawiać z uczestnikami konwentu.  w stolycy i mieście Łodzi to uchodzi.
-szkoda, że pojechałem tylko na sobotę i niedzielę. plan był taki, że jeżeli przyjadę w sobotę to jako tako będę w tę sobotę sie trzymał. ale w piątek przyszedł do mnie Mysz i nie piliśmy herbaty. i pech chciał, że dostałem dwudniowej sraczki. to mi trochę popsuło kilka punktów programu. dobrze, że z pjp udało nam się znaleść nocną aptekę i zakupiliśmy węgiel. (tym węglem da radę rysować komiksy. sprawdzone).

szacunek dla Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku - dla Bogdana i jego ekipy, dla Radka Bolałka i całego Hanami.

nie mam fot. nie mam po prostu aparatu. ale lada moment powinne wysypać się na blogach i stronach. najlepsze mają: Daniel i Mateusz. Daniel dlatego, że ma piękne ujęcia pośladków Sztybora, a Mateusz zbierał materiały do mojej teczki i pstrykał przez moment każdą dziwność, która mi się wymknęła podczas alkoholowego rauszu.

jeżeli ktoś myślał nad wyjazdem na tegoroczny BFK, ale koniec końców się nie wybrał, to dupa.

nie mam już czasu na korektę więc wyszukiwacze błędów ortograficznych i inerpunkcyjnych mogą poużywać.

polinkuję także jutro.

p.s. Olga - chyba jednak zgubiłem Twoje kolczyki. wynajdę Ci nowe - takie pod Twoją dziarę i wzorki na sukience. bo tylko w taki sposób potrafię dobrać biżuterię. 

p.s.2 Daniel dobrze napisał - pewnie wraz ze wrostem zainetersowania BFK, zaniknie trochę jego kameralność, a w związku z tym może już nie będzie takich bankietów dla wszystkich - bo to nie urodziny Rokefelera, ale mam takie podejrzenie, że zajebistość Gdańska nie leżała wcale w tonach ekskluzywnego jedzenia i picia. to było zaskakującym, momentami niewiarygodnym dodatkiem, ale jednak dodatkiem. i naprawdę - jeżeli miałoby tych dodatków zabraknąć za rok - to widzi mi się, że i tak organizacyjnie będzie to jeden z lepszych konwentów w tym kraju. jeżeli nie najlepszy.

linki do relacji:

Unka

Olga

Pstraghi

Mateusz

Jaszczu

Daniel

Wojtek

Arcz fotorelacja

Mirzka

Arcz

Ystad fotorelacja z niewybrednymi komentarzami

Komisja Europejska

piątek, 26 czerwca 2009

wolna amerykanka

3 dni nieobecności. dobry czas na komentarze maści wszelkiej. przez 3 dni nie będę miał możliwości kontrataku. ten blog jest Wasz. 

spieprzony serial, plansza o simsach i zaprawa przed Gdańskiem



*kadr z planszy zrobionej na okoliczność premiery gry Sims 3. w grę nigdy nie grałem. w sumie to nie dziwne - bo moje gierkowanie ogranicza się do gier, którym zrobiłem okładki (tak co by zobaczyć, co sprzedaję swoją łapą) i te na psp. w porównaniu z Rybą jestem pikuś. Pan Pikuś. nie mam pojęcia gdzie dokładnie to się ukaże -wiem, że maczają w tym palce twórcy Playa.

*kilka konspektów do serialu dla TVNu, który nie powstanie bo... razem z Rybą... znowu daliśmy ciała. miałem nawet wyznaczony czas antenowy. całkiem, kosmicznie dobry czas w "dzień dobry tvn" w soboty... i chuj. a mieliśmy tylko robić rysunki nie przejmując się o animację i udźwiękowienie. to jak widać było ponad nasze siły. ja to sobie tumaczę tym, że my po prostu nie mamy parcia na szkło. albo mamy kurewsko wielkiego lenia. nie nam oceniać. TVN przepraszam. zawsze mogę poprowadzić "pogodę". scenariusz miał pisać Sztybor. Bartek... zrobimy coś innego. lepszego.

*za chwilę przyjdzie Mysz i zrobimy zaprawkę przed Gdańskiem. czytaj - jutro będzie futro.

*dzisiaj w "letniej szkole country"

lekcja druga: Willie Nelson z piosenką On The Road Again

czwartek, 25 czerwca 2009

twitter, nowy stary projekt, pieprzony newsweek i sprzedany serial


*jeżeli ktoś chciałby poczytać moje mini emo wywody, zapraszam na mojego twittera - nik: kaerel.

*odkurzam Ostatnią Kronikę. na samym blogu jeszcze nowych rzeczy nie ma, bo też i odkurzanie nie służy samemu komiksowi. uniwersum i bohaterowie muszą przejść teraz długą drogę do nowej formy medialnej. i na razie tyle mogę powiedzieć. co by po prostu nie zasrać sobie koszuli.

*napierw odezwał się newsweek, że potrzebują pasków komiksowych. potem się dowiedziałem, że będę rysował nie do swoich scenariuszy, bo mają nie najlepsze doświadczenia ze współpracy z piszącymi komiksiarzami. odparłem, że dlatego, iż nie zadzwonili wcześniej do mnie. ale się uparli. więc narysowałem paski do dość niekomiksowych scenariuszy. dodatkowo zrobiłem swoje wersje. i cisza. kiedy miałem już pisać by nie lecieli w kulki - telefon, i że jest ok. że dobrze rokuje. i cisza. i cisza. poprzysięgłem sobie wtedy, że choćby sama królowa brytyjska zadzwoniła i poprosiła o komiks, to bez zaliczki w ogóle nie bedę szukał ołówka. (to się nie tyczy kumpli, zinów itp).

*za to serial komiksowy o tematyce fantasy jest już sprzedany i niedługo zadebiutuje. jak zadebiutuje to podlinkuję. niepocieszeni, niedoszli klienci - trzeba było się szybciej zastanawiać.

*za oknem pogoda iście angielska. znaczy się - angielska zima.

*ach. zapomniałbym. od dziś staruje "letnia szkoła country".

lekcja pierwsza: Tanya Tucker z kawałkiem Texas When I Die.

środa, 24 czerwca 2009

Alek Projekt


skończyłem 6 odcinek, a zarazem 9 planszę komiksu Alek Projekt, który już od pół roku idzie w Play'u. kadr dla smaku. w ramach urlopu postanowiłem popracować. tak więc dalej ciskam Łaumę. plansz niestety nie mogę pokazać, bo pojawia się na nich tytułowa Łauma - a to mój gwóźdź programu. 

mam też małe ogłoszenie:

sprzedam serial komiksowy w formie pasków o tematyce fantasy. tanio.

wtorek, 23 czerwca 2009

wpis 53. drogi pamiętniku...

bardzo lubię blog Michała Wiśniewskiego. nie, nie tego szołmena ze słomą w butach, tylko tego od http://mrw.blox.pl/html. dzień zaczynam ok kawy, papierosa i kilku blogów- w tym wyżej wymienionego. bo to jeden z lepszych blogów o popkulturze. śmiesznie się składa, że zgadzam się ze wszystkim co tam napisane (może poza gustem muzycznym autora), ale mijamy się w pogladzie na moje wpisy, które bywają tam komentowane. chciałem napisać to w formie komentarza na tym że blogu, ale wymóg rejestrowania się, by dodać trzy zdania mnie zniechęcił. tak więc kilka słów tutaj:

Michał - nie jestem od ratowania polskiego komiksu. zrobią to ci, którzy komiksy potrafią robić dobrze. ja na razie coś próbuję, ale Gawronkiewiczem niestety nie jestem i raczej już nie będę. w wieku 27 lat nie powinno już się uczyć rysowania tylko rysować. przegapiłem kilka lat.

nie odmawiam nikomu niczego, napisałem jedynie, że komiks POTRZEBUJE, a nie MUSI mieć dobrą historię i grafikę. co sam przyznałeś pisząc (że dobrzeby było gdyby takową miał).

co do doboru płci czy też orientacji seksualnej do antologi, to porównałbym to do chociażby antologi o piłce nożnej. gdyby zaproszono samych rysujących piłkarzy, to mielibyśmy jakiś sielankowy obraz dzisiejszej piłki - polskiej na ten przykład. bez sprzedanych meczów, bez przegranych meczów. tylko Boniek, Boniek i Boniek. a twórcy nie grający pokazali jak bardzo ta piłka jest chujowa i dlaczego.

dlaczego nie miała by do takiej antologi trafić praca pokazująca problem homoseksualizmu przez pryzmat homofoba? to nadal gryzienie tematu. może nawet wiecej by z tego wynikło niż opowieści z jednego punktu widzenia. no i dopiero wtedybyłoby tolerancyjnie. bo tolerancja to zgadzanie się i przyzwolenie na obcowanie wśród różnych ludzi z róznymi poglądami, ale jednoczesnie możliwość wypowiedzenia swoich - często odmiennych, nawet negujących pozostałe, a nie publiczne wołanie : kocham was, kocham wszystkich.

może powinienem też dopisać, że gdybym był np. gejem, to wolałbym (dla udowodnienia normalności i równości) wystapić ze swoim komiksem razem z heteroseksualistami, niż wplątywać się w kolejną akcję środowiska, które tak samo szkodzi homoseksualistom, jak szkodzą kobietom stowarzyszenia feministyczne. nic tak nie rozpierdala obrazu miłości homo - jak faceci w podartych pończochach, ze smyczami na szyji i plastykowymi, różowymi penisami dokręcanymi do gaci, na paradach. wolałbym obraz kogoś, kto po prostu chce miec spokój , tak jak wszyscy ludzie na tej planecie. i takie osoby znam. i żyją sobie w najlepsze. 

jeżeli homoseksualiści uważaja iż ich miłość na poziomie platonicznym niczym nie różni sie od naszej, to pozostaje nam jedynie kwestia czysto fizyczna. a robienie antologii, gdzie punktem wyjścia jest forma konktaktu fizycznego podczas stosunku, jest po prostu dorabianiem filozofii do pornografii.

rozumiem- może nie pojawią sie w tych pracach żadne wątki seksualne. no to po cholerę w ogóle te rozgraniczenie? nie można było zrobić antologii o miłości? miłość hetero razem z miłością homo w jednym albumie. po prostu komiksy o miłości, o związkach, relacjach. jeżeli zaś homoseksualista, nie potrafi zrobić historii przygodowej, horroru czy s-f (jak to robią heteroseksualni), a jedynie chce tworzyć dzieła oparte na seksualności, to znaczy, że buduje nam obraz: homoseksualista, to ktoś kto wciąż mysli o dymaniu i o niczym więcej. cały czas im siedzi dymanie w głowach? na to wychodzi. jeżeli zaś ta antologiama ma nie być o dymaniu - to nie widzę żadnej różnicy miedzy jej twórcami, a heteroseksualnymi osobami. a wtedy podział jest zbędny. jeżeli nie można, znaczy się, że jedynym wyznacznikiem jest fizyczność w stosunkach ludzkich.

dlaczego komiks o miłości gejów ma mieć łatkę "komiks gejowski", a nie "komiks o miłości"? pragniecie akceptacji i bycia częścią społeczeństwa, a sami tworzycie szufladki i granice.

wy naprawdę się niczym od nas nie różnicie. nie dopisujcie wielkiej filozofi do jednej różnicy, która polega na obiekcie kopulacji. to żaden powód do dumy, ani niczego innego. ot po prostu tak macie. wielka mi rzecz. zam inne predyspozycje i cechy ludzkie, które są o wiele bardziej znaczące i warte uwagi. ale jeżeli całe swoje życie budujecie na tym kogo i gdzie, to bardzo wam współczuję. heteroseksualne osoby, które potrafią tylko o jednym gadać i myśleć nazywamy zboczeńcami. was niestety nie wolno tak nazywać. bo nie wypada. (tutaj pije tylko do tych homo, którzy są w swoim życiu znani tylko z tego, że są homo).

lubię filmy, książki, muzykę i komiksy robione przez ten pryzmat - jeżeli są dobre. antologia która wymusza tematykę trudności życiowych wywołanych przez nasze afiszowanie się z tym co robimy po nocach, będzie sztucznym tworem, które tylko faktycznie zapcha dziurę dla targetu, który uwielbia babrać się w swoim własnym sosie, odcinając w każdej formie od reszty społeczeństwa. moi znajomi geje i lesbijki nigdy nie rozmawiali ze mną, nie dyskutowali i nie tworzyli przez podkreślanie swoich upodobań seksualnych. i to są znajomi z którymi tylko konie kraść. ja jak się przedstawiam, albo zabieram głos, albo podpisuje rysunek, nie dodaję do nazwiska: hetero itp. naprawdę ludzi nie obchodzi co i kto i z kim. i gdyby homoseksualiści się tym nie obnosili, to nikt by nawet nie pomyślał, że w ogóle można spojrzeć na nich "inaczej" albo "inaczej" traktować. widzę tu raczej drugi biegun martyrologii.

to jest moje osobiste zdanie na osobistym, dupnym blogu.

a Twój blog Michał będę czytał nadal. bo nawet tekst o moim tekście czytało mi sie pysznie. choć wydaje mi się, że wyjątkowo w tym przypadku nie uchwyciłeś tego, o co mi naprawdę chodziło.

pozdrawiam

p.s. musze to przemysleć czy w ramach akcyjki nie zacząć podpisywać się : KRL - hetero. chyba zacznę. może ktoś wtedy przejrzy i zobaczy komizm tego całego szumu.

czescjacek na blogu Michała wpisał (starając sie jak może pisać po polsku, ale trochu nie wyszło) : "to przecież stały motyw homofobiczny - jak hetero, to Miełość. jak homo, to ino dymanie." to powiedz czym sie różni homo od hetero? czym? odpowiedz sobie głośno. i teraz wyobraź sobie, to własnie ta różnica jest powodem całego szumu. bo chyba panie czescjacek nie chcesz powiedzieć, że różnią się psychiką? moim zdaniem nie. oni kochają, my kochamy, oni się smucą, my smucimy, oni nienawidzą, my nienawidzimy. jedyna różnica jest ... no wiesz. ale oni ją wywyższają i upodmiotowują. (nie wszyscy ofkors).

acha- żeby nie było. JESTEM HOMOFOBEM - nie nawidzę jak ktoś mi wpaja, bombarduje swoją ideologią choć ja jej nie czuję albo nie chcę przyjąć za swoją. z tego też powodu nieznoszę nawiedzonych vegan, wegetarian, którzy co kęs kanapki z mięsem wałkują mi o etyce, moralności, człowieczeństwie i ewolucji. mam w pip znajomych i przyjaciół homo, ale mam ich dlatego, że trafiłem na osoby które nie epatują i nie atakują swoją seksualnością. tak jak reszta moich hetero znajomych. ze zboczeńcami hetero też się nie koleguję. szanuję ludzi za to co robią i myślą, nie za to z kim śpią. i bedę się tego trzymał do końca życia. sory. bo nie wiem czy zauważyliście - do samych homoseksualistów nic nie mam. ale trudno to zauważyć jak się ma w głowie tylko dupy i dymanie, które budują cały światopogląd. 


poniedziałek, 22 czerwca 2009

wpis 52. drogi pamiętniku...

"odciski palców pobierane na potrzeby nowych paszportów bedą wykorzystane jedynie do produkcji tych dokumentów i nie będą widniały w innych bazach danych."

...

buahahahahahahahahahaha

niedziela, 14 czerwca 2009

wpis 50. drogi pamiętniku...

ŚWIAT SIĘ JEBIE, NA SZCZĘŚCIE JAPOŃCZYCY GRAJĄ COUNTRY.

http://www.comixgrrrlz.za.pl/nabor/

nabór do antologi lesbijskiej. zapraszają tylko dziewczęta. ciekawe, czy tylko lesbijki.

komuś się pojebało we łbie. ktoś znowu wychodzi ze swoją seksualnością na ulicę. po cholerę mi komiks robiony przez pryzmat czyjegoś dymania? sztuka nie potrzebuje podpisu :lesba, gej. sztuka potrzebuje dobrych historii, komiks potrzebuje dobrej grafiki. niestety bycie lesbijką nie gwarantuje ani jednego ani drugiego. gorzej- śmiem twierdzić, że procent komiksiarek lesbijek rysujących choćby poprawnie jest dążący do zera. 

w olsztynie swego czasu była żałosna wystawa "sztuki gejowskiej", która charakteryzowała się tym, że tworzył ją gej - beztalencie, ciałamaga plastyczna, dupa stylowa i amator do kwadratu. ale tłumy waliły bo gej. bo podpisał prace nie swoim nazwiskiem, nie wykształceniem, nie stylem, a swoim łóżkowym problemem. 

no pewnie, że jestem homofobem - czuję lęk przed wizją penetracji kutasem mojego odbytu - tak już mam.

ale jednoczesnie to mi nie przeszkadza u innych. absolutnie.

ale do cholery - nie mieszajcie w to sztuki - zróbcie antologię dobrych komiksów bez powiadamiania mnie kto, co robi kiedy się pierdoli po nocach. pchanie palców w tyłek koleżanki jeszcze nikogo nie nauczyło rysunku i nie wyrobilo warsztatu scenariuszowego. co nie znaczy, że nie może iść to w parze. no ale wyznacznikiem niestety nie jest.

p.s. dlaczego nie zaprosili facetów? mam masę dobrych pomysółów na komiks lesbijski.

na szczęście japończycy też się bawią w country:

czwartek, 11 czerwca 2009

wpis 49. drogi pamiętniku...


istnieją "dzieła" za które artyści nadal powinni być paleni na stosach albo posyłani aligatorom na pożarcie. 

z dniem, w którym to gówno wyjdzie na papierze i trafi do sklepów, polski komiks umrze na prawdę. mam nadzieję, że do wydania nie dojdzie, bo do tego czasu autorowi uschną jądra, odpadnie dupa i powykręca mu łapy.

niedziela, 31 maja 2009

wpis 48. drogi pamiętniku...


olsztyn i okolice.

oddam kociaki. malutkie, zdrowe, skoczne. przytulaki. jedzą już mięsko i robią do kuwety.

do każdego kota - rysunek z dedykacją plus zestaw kociego żarcia.

musze je oddać, bo 8 kotów w jednym domu to już jakby nie parzeć... lekka przegina jest. i nie wyrabiam ze zmianą kuwety.

czwartek, 14 maja 2009

wpis 47. drogi pamiętniku...


Pracownia Komiksu wraz z wydawnictwem Hanami uderzyło z apelem: klik

i słusznie. rok temu byłem. była pierwsza edycja - trochę kameralna, ale było pysznie. akurat w tym czasie, w tym samym miejscu odbywał sie festiwal nauki i co kilkanaście minut był kontrolowany wybuch gazu (coś czego nie chcecie usłyszeć na kacu). był Mateusz Skutnik, był Śledź, Szymon Holcman, Marek Lachowicz, Jacek Frąś, ekipa od tych komiksów o kosmosie z bohaterami w sutannach i ja. było w pytałkę. ale to, że już na drugiej edycji pojawią się David Lloyd i Guy Delisle... no to nie trzeba nawet za specjalnie siłować sie z zapraszaniem. chyba znów nawiedzę gdańsk. zwłaszcza, że teraz nie trzeba będzie błądzić by znaleść miejsce festiwalu (ma być niedaleko starego miasta).

wpis niesponsorowany. prosi się o niewklejanie w żadne działy: "skąd czerpać informacje o komiksie". 

zapraszam bo zapraszam i polecam. a apel jedynie mnie wybudził. bo ja ostatnio przyjmuję rzeczywistośc przez taką mgiełkę. bo wiosna.

wpis 46. drogi pamiętniku...



polubiłam poranne rebusy na Motywie Drogi. dziś  też czekałam... niestety... chłopcy zapomnieli.
więc wrzucam swego rebusa. nagrody za odgadnięcie nie ma - oczywiście poza wieczną chwałą i sławą.
sam rebus jebitnie trudny. chyba, że zajrzy tu Makowiec to wtedy odpowiedź pojawi się w trzy minuty.
(zgadujemy do jutra, do północy)
powodzenia.

p.s. chłopcy z MD - więcej uśmiechu!

p.s. 2 no dobra. będzie nagroda. coś wymyślę. jakiś komiks. bo widzę, że duch w narodzie niemrawy.

p.s. 3 myślałem, że to będzie trudniejsze... wygrał pjp. odpowiedź to ofkors: klik

środa, 13 maja 2009

wpis 45. drogi pamiętniku...



zabawy z komiksem nie kończę. no właśnie. zabawy. dlatego nie kończę bo komiks był i jest dla mnie zabawą. po szkole, po pracy w bibliotece, po rysowaniu pierdół na potrzeby wszelakie, jasne i niejasne. szkoda, że to tylko zabawa, no ale takie hobby wybrałem i już. z tym że - jeżeli komiks jest moim hobby, to w ramach hobby planuję iście hobbystyczne eksperymenty. kiedy tylko skończę ostatnie kadry Łaumy, przysiądę do czegoś w klimacie szkicu wyżej. plan obejmuje 30/40 egzemplarzy full kolor. jeżeli uda mi się spieniężyć pewną rzecz ( nad którą wisi potencjalny klient) to nawet uzbieram na ładny druk i oprawę. dodruków, przedruków, publikacji w sieci nie planuję. taka zabawna zabawa.

to zabawa w swoje "niby wydawnictwo" w ramach hobby, taki zin - tylko w formie albumiku i nie ksero. proszę nie dorabiać ideologii. taki mój własny limited ediction exlusive.

tymczasem przypominam o konkursie na blogu KG, dotyczącym dalszego ciągu opowieści o Łaumie (która w pierwszym rozdziale jeszcze się nie pojawiła, a która już broi w drugim, lada moment ukończonym).

(faktycznie... nie umiem realistycznie rysować. będzie trochę takie wykręcone jak na szkicu. ale nogi, ręce ma)

środa, 6 maja 2009

wpis 44. drogi pamiętniku...


Ci którzy dobrze mnie znają, tak dobrze dobrze, a nie tak hup siup, wiedzą,  mam kilka zboczeń. pierwsze z nich to muzyka electro. stary punk, który obrobił perkusję, bas, gitarę i wokal w składach garażowo-metowych, skończył na słuchaniu plasykowych dźwieków. ale biada temu kto użyje słowa "techno", które już od dobrej dekady nie określa muzyki elektronicznej, a stało się nazwą dla podgatunku (podłej wartości - tak na boku). 

drugie zboczenie to kobiece stopy....  na razie przemilczymy.

trzecie to horrory klasy Z. zostało jeszcze z liceum i nie mogę sie uwolnić.

czwarte to - nie stukanie się kielonkami przy piciu wódki. bo stukanie szkłem powstało z potrzeby - był to sygnał do wspólnego picia, by nikt nikomu w miedzyczasie kosy nie wbił w żebra. i ja sie nie stukam. bo pije tylko z tymi, którym ufam. więc jeżeli nie stuknę się z Tobą kieliszkiem wódki - znak że Cię lubię i Ci ufam. (nie stuknąłem sie od 5 lat, za wyjątkiem 2 razy kiedy byłem już tak zrobiony, że mnie wzięto sposobem)

piąte to - corel. nie uznaję photoshopa. jako, że mentalnie łączę sie z kanadyjczykmi (drwalami), używam tylko kanadyjskiego oprogramowania - corela photo painta. no i corel jest tańszy. nabyłem i jestem legalny. na photoshopa (którego nie umiem obsługiwać) nie wydałbym tych 3 tysiaków choćby mnie kroili żywcem.

szóste - nienawidzę komiksów rysowanych realistycznie. bo uważam, że to równie głupie co komiksy w bravo - fotostory. chociaż planuję taki zrobić, bo są ludzie, którzy nie wierzą że potrafię. 9 lat rysowania gołych bab na zajęciach z rysunku, zajęcia z anatomii i w chuj szkiców z natury i człowiek słyszy, że nie umi. chuj w dupe im. ale zrobię. przemęcze tych 20 plansz i wydam później w nakładzie 30 sztuk. album dostaną tylko moi znajomi - żeby te chuje od pleców konia mogli tylko usłyszeć o takim komiksie.

siódme - muzyka country. no mam jobla. w necie słucham radia country, układam country piosenki. jak ten debil słucham i odpoczywam przy tym. takie disco polo z usa a ja mam jobla.

no i teraz przymierzam sie do kupienia kowbojek-butów. bo juz 24 lipca zaczyna sie piknik country w mrągowie i ja tam będę. w moich szpanerskich kowbojskich butach, kapeluszu, z gitarą na plecach i żoną pod ręką. i apel - jeżeli ktoś z Was się wybiera rówież (pierdolić NIN, pierdolić Aphexa.... chociaż  nie........ na Aphexa pojadę:))  )  to dajcie znaka. zrobimy pierwsze pogo w historii piknika country w mrągowie.

kurwa.... te kowbojki stoją 700 zł. pochowają mnie w tych butach....

jeżeli będzie odzew - listę zboczeń rozwinę. jest jeszcze kilka. może odnajdę zbłąkaną bratnią duszę w tym padole. i założymy club.

poniedziałek, 4 maja 2009

wpis 43. drogi pamiętniku...


swojego blogspota uruchomił Michał Lasota aka Bizon. starzy wyjadacze, pamietający Produkt wiedzą,  że jest srogo. dzieci niech poznają - najbardziej pooranego załoganta Produkt Crew. człowiek potas rekomenduje:

http://betonbastard.blogspot.com/

środa, 29 kwietnia 2009

wpis 42. drogi pamiętniku...


jest. jest nowy kawałek binarpilota. Battlestar II. jeżeli tak będzie brzmieć cały nowy album to le masakra.

klik>> Battlestar II <<

piątek, 24 kwietnia 2009

wpis 41. drogi pamiętniku...

Łukasz, który ma cały internet zgrany na pendrajwa na pewno uchował wpisa, którego usunołem. więc proszę pisać na motyw drogi jakby ktoś bardzo chciał. natomiast postanowiłem (po przebudzeniu się), że już odpuszczam. już mi się nie chce. skasowałem moje wyliczanie ile osób spośród 12 000 dzieciaków (które w przeciągu 3 lat przewineło się przez moje warsztaty w bobliotece i w szkołach) kojażyło nazwiska naszych miszczów komiksowych. Rosińskiego np. nie kojażył nikt. z 12 000................ w podstawówkach nie wiedzą co to Thorgal................... (sam tytuł skojażyło kilku chłopaków ale nie mogli wydukać o czym to jest).

no i takiego wpisa ładnego ustrugałem. i dziś się obudziłem i pomyślałem,  że znów się zacznie. i nagle mi się szkoda zrobiło tego czasu, który nie pójdzie w rysowanie. i tak oto postanowiłem pożegnać się z tematem "stare dziady kontra bidule". bo i do starych komiksów też nic nie mam osobiście (poza kilkoma. podobnie jak z dzisiejszymi. choć uważam że stosunek lepszych od gorszych jest na niekożyść "złotych" czasów prlu). też je czytałem. a pisanie debilom, którzy lubią tylko stare (dlatego, że są stare), już mnie nie bawi. jakis czas temu traktowałem ich jak ciekawostę socjologiczną. później jak świrów. teraz jak męczydupy.

w międzyczasie mort zdążył popełnić komentarz. za który dziękuję. a osobom, które nie zdąrzyły przeczytać wpisa - tylko zrobi smaka na potrawę, której nie doniosą do stolika.

idę na rewolucyjną emeryturę. czas zająć się ogródkiem. rysowaniem. bo bidule nadal rysują te albumy...

środa, 22 kwietnia 2009

wpis 40. drogi pamięniku...


supemegaultra konkurs w związku z "łaumą". szczegóły na blogu KG. prosze Was - klik.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

wpis 39. drogi pamiętniku...

udało się. organizatorzy się opamiętali.

Adam Radoń - dyrektor festiwalu, zadecydował ( pisząc do Kamila Śmiałkowskiego), że nie będzie sympozjum o bidulkach i miszczach, nie będzie o zesranym młody pokoleniu i ich marnych dziełach.

jedziemy do Łodzi. 

i dobrze - bo MFK to ogólnie klasa sama w sobie. po tym co stało się ostatnio - nawet żaden cień nie rzuci się na Łódź. bo błedy można popełniać. ale nikt nie pamięta błędów, tylko ich naprawianie. 

a jednak demokracja działa.

niedziela, 19 kwietnia 2009

wpis 38. drogi pamietniku...

" Kolejne edycje Sympozjum Komiksologicznego mają charakter tematyczny, tj. omawiane (i opisywane) są różne wybrane zagadnienia dotyczące komiksu - zgodnie z podanym tematem przewodnim. Na ten rok proponowany jest jeszcze raz temat, który w 2004 r. udało się zrealizować tylko połowicznie, gdyż ówcześni autorzy nie potrafili wyjść poza "optykę apologizacyjną" i bardziej krytycznie przyjrzeć się polskim realizacjom... Podkreślić jednak trzeba, że nie chodzi tu o pastwienie się nad jakimś "bidulką-komiksiarzem" czy też jego "dokonaniami", bo celem jest tu przede wszystkim podjęcie szeroko zakrojonej diagnozy mierności/marności (artystycznej, literackiej, "ideowej", każdejkolwiek) komiksów młodego (zwłaszcza tegoż, ale chyba nie tylko) pokolenia polskich twórców (zwłaszcza polskich, ale nie tylko) - a więc chodzi tu o charakterystykę pewnych nurtów, tendencji, trendów, stylów, postaw (lub też ich braku)..."

koniec

w związku z tematem tegorocznego sympozjum w ramach MFK, oraz z jego rozwinięciem i bezczelnym, nienaukowym sugerowaniem, jak wypada się opowiedzieć w nadesłanych pracach - pozstanowiłem nie odwiedziedzić w tym roku MFK, a także przesunąć premierę mojego nowego komiksu, by nie zgrała się z wyżej wymienionym festiwalem.

zachęcam innych rysowników do podobnej reakcji. spotkanie towarzyskie zrobimy sobie w przyjemniejszych okolicznościach. ja natomiast nie chcę stawiać nogi w miejscu gdzie celebruje się wydanie publikacji osmieszającej, wyszydzającej i zamykającej młodych twórców w ogólniki typu: "bidulka-komiksiarz".

jeżeli tak widzą nas ludzie odpowiedzialni za propagowanie, badanie i wspomaganie polskiego komiksu, to ja rezygnuję.

osoby które nie pojawią sie w Łodzi mogą się wpisać w komentarzach.

czwartek, 9 kwietnia 2009

czwartek, 26 marca 2009

wpis 36. drogi pamiętniku...


w bibliotece gdzie pracuję, informatycy utanjnili hasło dostepu do programu blokującego zapisywanie zmian w systemie i na twardzielu w ogóle. no i tak zostało na pulpicie moje wiszące otwarte gg gdzie każdy bęcwał może pod moją nieobecność wleźć i grzebać. więc postanowiłem stare gg skasować i założyć nowe. jak każda normalna osoba - podczas rejestracji nie dodałem prawdziwych danych. wklepałem datę urodzenia : 06.06.1966 taki bardzo oryginalny dżołk.

no i na koniec rejestracji dostałem od gg mój nowy numer. i ten numer ma w środku sekwencję 666.

miło wiedziec,że ktoś tam nade mną czuwa. uj (misyjność stacji) w to czy to ten z góry czy z dołu, kiedy czasy ciężkie. ale zawsze to ktoś. liczę na dalsze znaki i pomoc w życiu osobistym, które nieporadnie staram się ostatnio poukładać do kupy.

ogólnie dziś mamy doła i czas refleksji.
dążę do tego by nie robić w temacie rysunkowym nic poza albumami. choćby za cenę głodu. bo kiedy wczoraj zasnąłem nad komuterem podczas nocnej rozmowy na gg z Gonzem... to po przebudzeniu z twarzą w popielniczce, uświadomiłem sobie, że nie tak wyobrażałem sobie swoje życie. nie na zasypianiu ze zmęczenia podczas gadki z kumplem.

kocham rysowanie, ale nie jestem typem pantoflarza.

z pozdrowieniami dla Staba.

ave satan!

środa, 25 marca 2009

wpis 35. drogi pamiętniku...


chiałbym podzielić się z Wami moim dość srogim wyczynem. normalnie moja wrodzona nieskromna skromność podpowiada mi by się nazbyt nie chwalić. ale dziś się pochwalę.

dwa lata temu zrobiłem na potrzeby programu telewizyjnego "Premiery" ( mykupyku i Kamil Śmiałkowski )czołówkę i klipy do środka. techniką poklatkową jak bozia przykazała - żadnych tam gejowskich afterefektów* czy flaszóf (urażonych uprzedzam - znam afterefekta - na studiach musiałem go zaliczyć na przedmiocie animacja. co nie zmienia faktu, że jest gejowski. uprzedzam urażonych gejów - ja sam na studiach... oczywiście żart. urażonych żartem gejów nie przepraszam).

no i mineły dwa lata. kilka razy wyczyściło mi kompa, płytek nie wypalałem. a tu poprosili ( mykupyku i Sztybor )o przeróbki bo sie zmienia formuła programu. przeróbki w duchu wcześniejszych animacji. phi w ducha - wszystko miało być identyko tylko z podmienionymi szczegółami. ogólnie roboty na 3 godzinki. jeżeli się posiada pliki wyjściowe. termin: dwa dni.

i zaczęła się praca. najpierw dostałem pliki filmowe od chopaków. w formacie mov (wymiary: 720/480 pikseli). ja oddawałem avi (720/576) i w takiej formie chiałem oddac nowe klipy (bo nie wymaga kodeków i nie ma kompresji). wyłuskałem skreeny, powiekszyłem i zmieniłem wymiary. wyczyściłem czernie i jeszcze raz rzuciłem kolor. wyciąłem z klatek paski pseudo szumu, który latał po napisach w klipach. klateczka po klateczce. zrobiłem warstwy. powklejałem paski spowrotem na poszczególne klatki. poprzesówałem elementy i posklejałem w spójne tiffy. z tifów ułożyłem sekwencje do animacji. do dwudziestu czterech, czternasto-sekundowych płynnych filmów...

wrzuciłem do montowania. właśnie skończyłem. dwa dni.
są identyczne jak oryginały.

mogę wysyłać cv do disneya.

* naczym polega gejowskość afterefekta? na tym, że aby strugać w nim animację nie trzeba mieć jaj, a żeby napierdalać filmy poklatkowo - jaja się przydają. i zimna krew.

dobranoc.

karaluchy pod poduchy, a przed snem węże i szeptuchy. odcinek 11.

sobota, 21 marca 2009

wpis 34. drogi pamiętniku...


"Podczas gdy francuskie prawo Hadopi (które przewiduje kary dla piratów internetowych) grozi wysyłaniem maili z ostrzeżeniem do tych osób, które ściągają nielegalnie pliki, Jamendo wysyła wam maile z podziękowaniami za rozpowszechnianie!"

ten serwis wciąż mnie zadziwia. dodatkowo odpisali na mój list z wypełnionymi umowami dotyczącymi praw autorskich i proszą bym podpioł pod ich sytem swojego pay pala, bo się szykuje zarabianie na muzie. srogo brzmi. samych albumów na jamendo jest już ponad 17 tysięcy i codzinnie przybywają nowe. jak ci luksemburczycy znaleźli w tym gąszczu moją muzykę to bladego pojęcia nie mam.

aktualnie siedzę nad piosenkami counrto-podobnymi na gitarę i harmonijkę. taki test.

kaca mam takiego, że boli mnie kiedy stukam w klawiaturę. piszę więc powoli i delikatnie, żeby nie rozsadzic sobie głowy. i na tym kacu spotkałem sie dzisiaj z naszym człowiekiem w Wirtualnej Polsce - Tomkiem Pstrągowskim w celu spożycia następnej dawki trucizny i udzielenia wywiadu. trochę się boję co z tego wywiadu wyjdzie, bo wczorajszym będąc, plątałem się w wywodach.

ominęło mnie wsk. i jak samego konwentu nie żałuję, tak spać nie mogę na myśl o mojej nieobecności na afterparty. tyle dobrego, że nikt nie groził Gonzowi. bo gdybym był w warszawie to na pewno przykleiłby się do nas jakiś głodny wrażeń instruktor karate. mam w sobie coś co zmusza wszystkich hojraków do proponowania mi staro-słowiańskiego klepania mordy. chyba mi urody zazdroszczą.

mojej urody pozazdrościł również egzaminator, który oblał mnie w 33 minucie jazdy po mieście. ale ja tam jeszcze wrócę. Kubica zdawał 3 razy na prawko.

ze świata mody. żona moja Joanna udziała mi czapkę. wygladam jak ten pomarańczowy hobbit z Torunia. jeżeli pojawimy się razem na jakimś spędzie to będą szmery, ploty i podsmiechujki jak nic.


na blogu KG wisi juz 9 odcinek "węża, szeptuchy i starego kredensu". zapraszam do lektury i podzielenia się refleksjami.


słyszeliście, że ten koleś od 300 nakręcił The Watchman?! naprawdę - w sieci są nawet trailery. ciekawe kiedy będzie w naszych kinach.

sobota, 28 lutego 2009

wpis 33. drogi pamiętniku...


czy to ja się starzeję, czy ten świat zaczął nagle nadążać za moim gustem? od kilku lat, wręcz programowo nie słuchałem muzyki tak zwanego: głównego nurtu. nie kupuję płyt, które leżą w empiku tylko z mozołem, staram się zamawiać rzeczy, które wprowadzają w zdumienie nawet koneserów gatunku. ot taki urok mój, który, aż dziw bierze, nie wywodzi się z pobudek snobistycznych, a ze szczerej radochy słuchania np. binarpilot, John Callaghan, Paniq, psilodump, Edward Cufaude, Krusty, Retrospecter, Cobol Pongide, Hallo Peter, Mister Electric Demon, Lab 7, eliot ness, The Fuze, Saelynh, Dorothy's Magic Bag, Nehoryn itd.
no i nagle kontem ucha wpadły mi dwa kawałki w radio. pierwszy o tytule "better" drugi "magnificent". i wszystko układałoby mi się w tej łepetynie, gdyby nie to, że pierwszy to Guns and Roses (uwaga, srogo ciotowaty pokaz slajdów na youtube) a drugi U2. (kawałek oficjalnie jeszcze jest nie do zdobycia. ale puszczają go w radio. w radio, a nie w zetce albo tym żółtym gównie na r.) te dwa obciaszne dla mnie wcześniej składy dziadków, nagrały piosenki ( U2 nawet cały pyszny album ), które mnie wgniotły w podłogę. albo świat idzie ku lepszemu, albo dla mnie pora już umierać. Gunsy grają wręcz jak Down. nie jestem pewien czy nie pomaga im teraz buckethead (który już użyczał kiedyś spluwom swojej gitary) jestem wstrząśnięty.

nowe The Prodigy też dają radę.

środa, 18 lutego 2009

wpis 32. drogi pamiętniku....


zaczęło się. kliknij w... ilustrację.

zapraszam też na Motyw Drogi.

wtorek, 17 lutego 2009

wpis 31. drogi pamiętniku...


dziś jest Dzień Kota. zmień kuwetę.

czwartek, 12 lutego 2009

wpis 30. drogi pamiętniku...


znaleźć coś takiego za jedyne 18 złotych. bezcenne.

dymki, główki, duperelki. z cienkiej pleksi, zielone, lekkie, poręczne. dla każdego mordercy komiksu - mus.