wtorek, 7 października 2008

wpis 18. drogi pamiętniku...


mfk 2008.
właściwie to wszystko już zostało napisane. TUTAJ. Kamil mógłby zostać oficjalnym kronikarzem festiwali komiksowych. nic mu nie umknęło, (nawet sytuacja z powyższej ilustracji) może tylko to, co wyczyniał Sztybor w pokoju 108. bo go tam nie było.

minusy:
- ta betonowa stodoła z toy toyami. ten sikacz za 5 zeta w tej stodole. mamy już swoje lata. niektórzy nie mają już zdrowia. no more.
- ochroniarz łodzi kaliskiej, który próbował wszystkich możliwych sztuczek żeby mieć pretekst do obicia mordy mnie i Gonzowi. choć plusem jest to, że go omotaliśmy i nas puścił.
- żabka, niedziela, 06:15, również z Gonzem. na słowa: ale musi pani być ciężko tak do pracy, do sklepu na szóstą rano wstawać. odp: jest mi tak ciężko bo o szóstej zawsze się zwleką takie pijaki jak wy i chcą kupić alkohol.
i piliśmy na smutno.
- nie nagrałem ani sekundy dla schwinga chociaż miałem dyktafon.
- wypatrywałem 2 metrowego Kolca i nie znalazłem. magiczne miasto.

plusy:
- stare poczciwe mordy, na których widok dostaje się banana. to dla nich sie jeździ przez pół polski. bo komiksy to są i w olsztynie. nie wymienię - oni wiedzą o kogo chodzi:)
- Monika Bogusz, która stwierdziła, że nadal jestem przystojny. bo mi ego skoczyło jak po najlepszych psychotropach.
- podpisanie z dedykacją Ubika Philipa K. Dicka dla pewnej urodziwej damy... bo nie wiedziałem, że takie rzeczy są możliwe bez psychotropów. przez kilka chwil czułem się naprawdę jak Philip Dick. Holcman mało się nie wywrócił na schodach jak to zobaczył.
- nikt nie zbałamucił mojej żony, chociaż wszyscy autorzy, wydawcy i dziennikarze to skrajni zboczeńcy. (jeden próbował, a koniec końców okazał się równym chłopem. podobno w belgii, wszystkie komiksowe interesy załatwia się przez żony. akurat nie tym mnie przekonał, ale wierzę.).

no i tyle z mfk.

a co działo się później...

powrót...
-atak paniki na dworcu łódź fabryczna, na widok mikro szynobusa i 1000 chętnych do zapakowania się w niego
-zmiana trasy, przebukowanie biletu, łódź kaliska, kierunek: toruń
-skradzione tory, przesiadka do autokaru
-przesiadka w kutnie. planowana ale chaotyczna
-nagły przystanek za włocławkiem
-uciekający pociąg do olsztyna z torunia
-noc u państwa Śledziów (to akurat przyjemny fragment pielgrzymki)
-dzień drugi: spóźniony autobus
-jeszcze bardziej późniony pociąg do olszyna
-w olsztynie deszcz i wiatr
-dzisiaj doszedłem do siebie

19 komentarzy:

  1. A że sobie podaliśmy rękę to w ogóle pamiętasz, czy mam jeszcze szansę na ponowne pierwsze wrażenie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Karol. A jak sok aronia? Nie otrułeś się?

    OdpowiedzUsuń
  3. kmh - pamiętam:)
    pjp-wymiotowałem. ale raczej nie od soku...

    OdpowiedzUsuń
  4. i pomyśleć, że chwilę wcześniej zażyczyłem sobie karalusa, a tu przychodzi pani z "Ubikiem"... :)
    następnym razem wezmę "Diunę" to z kolei poczujesz się jak Frank Herbert

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde.
    Podpisanie Ubika i Sok aroniowy w prezencie to niezła opcja była. Miałem szczęście, że akurat wtedy się do was dosiadłem :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. sok był na prawdę pyszny. nawet bez sugerowanej dolewki procentów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Krl,ale ty jesteś rozjebany;D
    z Gawronkiewiczem to gruba historia. Po jakim czasie nastąpiło oświecenie,że to nie ten cel?;]

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło było Cię poznać osobiście. Równiacha chłop z ciebie. I dzieki za wgląd w "Kronikę"

    OdpowiedzUsuń
  9. mysza: długo za długo po fakcie:) ale w końcu się ugadaliśmy. jak to ujął Krzysiek: dostało mu się nie za siebie ale w sumie wesoło było.

    kaj-man: mnie również.

    OdpowiedzUsuń
  10. ubolewam że piwa nie udało nam się wychlać, bo jednak 2 minutowa gadka z Tobą mnie nie usatysfakcjonowała do końca...

    już ze Śledziem dłużej gadałem stojąc obok Twej żony :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja pokój 108 wspominam bardzo miło. Zresztą nie tylko to :)

    A tego soku w końcu nie dałeś spróbować...

    OdpowiedzUsuń
  12. dyskusje z ochroniarzem co puścił (i tego drugiego, totalnego chama) pamiętam. pamiętam że potem na Piotrkowskiej jakieś kanapki były. ale poza tym to mam dziurę właśnie aż do żabki. potem też ledwo co świta. jak żeśmy do hotelu dotarli???

    OdpowiedzUsuń
  13. Po tych kanapkach to się mnie całą niedzielę odbijało. Może dlatego, że z pieprzonego łakomstwa wchłonąłem jeszcze połowę kanapki Asi.

    A z pokoju 108 mam kilka filmików na buraku, ale nie mam jak ich zrzucić na kompa. Zamówiłem sobie taki magiczny kabelek, więc być może wkrótce uczestnicy poranka w pokoju tymże, będą mieli materiał wspominkowy. Karol - Ty też tam jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakby mi ktoś powiedział w sobotę przed południem, że położę się dopiero w niedzielę o 7 rano, a wstanę o 10, to bym go albo zabił śmiechem, albo zemdlał z przerażenia.
    MFK w tym roku było mocne - nawet mimo tej ubojni bydła udającej imprezowy lokal.
    A w ogóle to szkoda, że tak szybko uciekliście z pokoju 108. Ale ja rozumiem, dyspozycja od żony rzecz święta...

    OdpowiedzUsuń
  15. stab: takie imprezy to zbiegi zbiegów okoliczności. na szczęście w listopadzie wyląduję w białymstoku:)

    gonzo: na piechotę:) w kolejności: hotel, żabka, hotel.

    jaszczu: nie wiem czy chcę to widzieć:)

    klc: a kto wytrwał do samego końca? kto? twardziele z kanapy przy popiołce. rozłożyliśmy wszystkich uczestników mfk na atomy:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Karol, jesteś bardzo grzeczny. W przeciwieństwie do pozostałych.

    OdpowiedzUsuń
  17. Te, zgadamy się na privie na Gildii co do Ser-ca i co do tego, że ja ciebie też nie widziałem.

    A okładka KRLPOLIS mnie urzekła bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Karol!
    Znowu nie wziąłeś tabletek:
    http://wiadomosci.onet.pl/1841713,11,item.html

    OdpowiedzUsuń
  19. mogłem też wziąć niechcący podwójną dawkę. to podobnie działa.

    OdpowiedzUsuń