



pękł Śledź. nasze wspólne urodziny zawsze bywają wesołe. w tym roku przebiliśmy samych siebie.
było srogo. rajd taksówką z prędkością warp po śpiącym olsztynie, pan w kajdankach, enigmatyczne schody pod sklepem, delirka, ktoś zapomniał 100, 000 zł i zostawił je na belce pod sufitem (tak - nowych. tak - prawdziwych), do dziś jak zginam mały palec u prawej dłoni to mnie boli...
ja się w trakcie imprezy nawróciłem. tylko na moment. było to pod drzwiami gabinetu lekarskiego. tak nad ranem prawie już.
były dwie ofiary śmiertelne. całe szczęście w zwierzętach. a to nie było takie do końca oczywiste wcale. że w zwierzętach...